Wiecie jakie jest jedno z pierwszych skojarzeń, które nasuwają mi się na myśl o podróży do Indonezji? Koktajle owocowe. Soczyste, słodkie, ze szczęśliwych i wygrzanych na słońcu owoców (skoro wybiegane kury są szczęśliwe, to śmiem twierdzić, że wygrzane owoce również. Zobaczcie zresztą sami szczęśliwą mnie pijącą szczęśliwe mango ze szczęśliwą papają.
W oczekiwaniu aż mango dojrzeje, mango zamieniłam w moim koktajlu na ananasa i dodałam jeszcze kilka owoców. Co do papai, jest wspaniałym źródłem witamin, potasu, kwasu foliowego i sprzyja trawieniu, odmładza naszą skórę, chroni przed nowotworami. Należy jednak uważać, żeby jej nie przedawkować, ponieważ zbyt duże spożycie papai może powodować bóle żołądka, duszności oraz kamienie nerkowe. Słyszałam kiedyś historię od gastroenterologa o przypadku na Ukrainie, gdzie pacjentka miała w żołądku coś w stylu olbrzymiego kamienia (który kamieniem nie był), spowodowanego przez zjedzenie zbyt dużej ilości papai. Lekarze niczym nie mogli go rozkruszyć. Pomogło dopiero nastrzyknięcie go Coca Colą (Pepsi również nie dawała rady). Historia ta wygrała nagrodę najciekawszego przypadku na jednej z medycznych konferencji. Ale dość już gadania, zapraszam na koktajl egzotyczny z lokalnym akcentem.
Składniki (1 litr):
- 1 mała papaja
- ćwierć ananasa
- 1 pomarańcza
- 1 zielone jabłko
- 1 czerwone jabłko
- 1 gruszka
- pół limonki
Papaję przekroić na pół, usunąć z niej pestki i łyżeczką wydobyć miąższ. Ananasa obrać i pokroić na mniejsze kawałki. Pomarańczę i limonkę obrać i podzielić na mniejsze cząstki. Jabłka i gruszkę umyć, usunąć szypułki i pokroić w ćwiartki. Ze wszystkich owoców wycisnąć sok (ja zrobiłam to w wyciskarce do soków). Smacznego!
Mniam! A ja nie mam wyciskarki 🙁
Zawsze możesz użyć blendera, tylko wtedy trzeba usunąć też gniazda nasienne i pewnie trzeba będzie rozcieńczyć wodą.